Szybko okazało się, że syn i synowa nie wzięli jej z dobroci serca. Potraktowali ją, jako opiekunkę do ich dzieci. Jeden z wnuków Kseni ma 4, drugi 6 lat. Chłopców wszystko interesuje i cały czas są w ruchu. Kiedy ona się zajmowała dziećmi, ich rodzice spacerowali samotnie po plaży, wychodzili na dyskoteki, czy do barów.
Ładny sklepik. I widzę, że spory ruch mimo wczesnej pory? Tede (Jacek Graniecki): Dziś rocznica śmierci Notoriousa a ja mam okolicznościową koszulkę – zaraz się zaczną schodzić, bo lekcje się skończyły. A co ty robiłeś 20 lat temu? Miałem 16 lat i musiałem być krnąbrnym gówniarzem. Na pewno jeździłem na deskorolce i robiłem jakieś głupoty. Najpierw miałem kontakt nie z hip-hopem, ale z samym rapem, mówieniem tekstu do beatu. Pierwszy raz fristajlowałem już w ósmej klasie. Na zimowisku, po wypiciu Amolu, którego skrzynkę przywiózł tata koleżanki, wówczas dystrybutor tego specyfiku. Pod Beastie Boys lecących z magnetofonu. Dopiero w wieku lat bodaj osiemnastu lat usłyszałem polski hip-hop w postaci nagrania Volta w Radiu Kolor. A ponieważ mam taką przypadłość, że często na długo kojarzę kawałek z konkretną sytuacją i miejscem, to potrafiłbym ci dokładnie powiedzieć, w którym miejscu chodnika na esendzie [SND – Służew Nad Dolinką - przyp. aut.], idąc od mojego bloku do muru z graffiti, usłyszałem ten kawałek. Jak słucham swoich kawałków, to często pamiętam, który gdzie pisałem. Za chwilę z tym samym Voltem nagrywałeś. Puściłem na imprezie w Hybrydach Voltowi [DJ 600V – przyp. aut.] z walkmana swoje nagrania zrobione pod jego beaty - zainteresowało go to, że wykorzystałem jego muzykę. Dzień później nagrywałem już w jego studiu na Gocławiu swoje pierwsze dwie zwrotki do kawałka, który mieli nagrany z Marianem [Jan Mario - przyp. aut.], kolejnego dnia wróciłem poprawić coś, bo się źle nagrało, ale w międzyczasie Volt i Marian już zmienili swoje zwrotki – i tak zostałem członkiem zespołu Ein Killa Hertz. I powstał legendarny „Wyłącz mikrofon”? Tak, to w tym kawałku zmienialiśmy zwrotki. Co ciekawe w oryginalnej wersji tego kawałka na basie gra Macio Moretti, czyli Maciora ze Starych Singers. Spotkałem go ostatnio na targach muzycznych w Pałacu Kultury i wspominaliśmy stare czasy. Volt mówił kiedyś, że ten pierwszy kawałek to był od razu pierwszy diss, atak na konkurentów, których jeszcze nie było zbyt wielu. W tekście było "wyłącz mikrofon, nie masz nic do powiedzenia". Wtedy inspiracją dla większości kawałków były fragmenty cudzych utworów – w tym wypadku użycie sampla z utworu KRS-One'a „Turn off your mic you got nothing else to say”. Tu nie było konkretnego adresata. Zresztą wtedy wychodziliśmy z założenia, że każdy poza nami jest kiepski. Ale mieliście świadomość tego, że także poza Warszawą hip-hop rozwija się błyskawicznie? Pamiętam oczywiście Wzgórze Ya-Pa 3 i Liroya, czyli hip-hop z Kielc. Pamiętam też, jak dzwoniłem do audycji Volta w Radiu Kolor, kiedy ci goście ze Wzgórza byli w studiu. A już wtedy byłem nagrywającym raperem. Mieliśmy świadomość, że są inne ekipy. Gdzie poza radiem spotykało się ówczesne środowisko hip-hopu w Warszawie? Na imprezach w Hybrydach, Alfie, czasem gdzieś na mieście w ciągu dnia. Nie było telefonów komórkowych, więc dzwoniło się do kogoś na domowy, matka odbierała i zostawiało się jej wiadomość, że będziesz w danym miejscu o tej i o tej godzinie. To było fenomenalne, bo były miejsca, gdzie ci ludzie się spotykali i jeśli chciałeś kogoś zobaczyć, to wiedziałeś, że tam ci się uda. Szedłeś w piątek do klubu Alfa i wiedziałeś, że tam będzie, bo tam za każdym razem byli wszyscy stali goście plus kolejni nowi. Byli wśród nich ludzie, których dotąd rozpoznaję, chociaż nie wiem czasem, jak mieli na imię – znamy się od kilkunastu lat. I cały czas mówimy sobie cześć, chociaż nawet nie piliśmy nigdy razem browaru. A kiedy nastąpił moment, że wychodziłeś z domu i mówiłeś rodzicom: „Idę na imprezę hiphopową”? U mnie w domu nastąpiło to już wtedy, gdy byłem na studiach i wydaliśmy płytę Warszafskiego Deszczu. Matka z ojcem słyszeli przez ścianę, że co tam mruczę za ścianą. Notabene z tego właśnie wynikały różnice w języku między tym, co wówczas, i tym, co teraz. Stary, to było stonowane i nie było przekleństw, bo matka była za ścianą, rozumiesz? Moi starzy traktowali to jako hobby, fanaberię, matka mówiła, żebym nie brzdąkał. Dopiero w momencie, kiedy wyszła płyta, zrozumieli, że to nie jest jakieś hobby i jest to coś więcej niż brzdąkanie. I zaczęli o tym rozmawiać – tyle że ja, gdy jeszcze mieszkałem z rodzicami, nie miałem z nimi kontaktu. Podobno w ogóle kontakt z rodzicami ma się wtedy, gdy się wyprowadzisz. Musiałem ich przekonywać, że to sprawa kulturowa, gdy rzuciłem studia na poziomie licencjatu. Ale i tak długo na tych studiach wytrzymałeś. Czy to dzięki nim jest ci teraz bliżej do mediów? Poznałem media. Wiem, jak wyglądają i czego po nich oczekiwać. Byłem jedną z pierwszych osób, które się zaczęły w kontekście hip-hopu pojawiać. Ale to wynikało też z tego, że ja byłem w stanie coś powiedzieć, a nie mówić tylko „kurwa” i „chuj”. Stąd ja. Zapraszali też innych, ale z tamtymi nie zawsze wychodziło. A zderzenia ze znajomymi ze studiów, owszem, są. Najbardziej mnie zdziwiło, gdy się dowiedziałem – chyba nawet z „Polityki” - że twarzą serwisu jest mój dobry znajomy z oślej ławki na dziennikarstwie Rafał Werczyński. Spotkaliśmy się po wielu latach. Dużo masz takich zaskakujących odkryć w życiu codziennym po tych kilkunastu latach? Owszem. Szedłem sobie na przykład dzisiaj od metra – bo ja wbrew obiegowej opinii bardzo lubię środki masowego transportu i przez całą zimę nie jeżdżę samochodem - i poza tym, że jakiś chłopak mnie zaczepił na Marszałkowskiej, ktoś tam chciał autograf, to koło Wilczej jakaś pani mówi do mnie „O jejku, to pan!”. A babka, no nie wiem, ale sześćdziesiona była. I mówi: „Bardzo pan ma fajne te piosenki”. I ja opiździałem – bo nie powiedziała, że fajny mam ten program, albo że mnie widziała w „Pytaniu na śniadanie”. Tylko że fajne piosenki – siłą rzeczy musiała skojarzyć mnie właśnie z sąsiedzi nie reagują już nerwowo na hip-hop? Tam, gdzie mieszkam, wprowadzałem się jako pierwszy lokator, więc moi sąsiedzi wiedzą, z kim tańczą, że tak się wyrażę. Jest miło i tylko raz była interwencja przy okazji jakiejś imprezy. Ale to chyba było święto kościelne i ludzie mieli prawo się unieść. Jest szacun na bloku. Ale pod koniec lat 90., jak chodziłem ogolony na łyso, to kiedy wchodziłem do sklepu, szło za mną trzech ochroniarzy. Dlatego świadomie w pewnym momencie zapuściłem włosy – właśnie po to, żeby zerwać trochę z tym stereotypem i żeby nie brali wszystkich hiphopowców jako wykolejonych, złych czy skorych do okradania innych, robienia innym krzywdy, bo to się nie łączy z tą muzyką. Fascynowało mnie zawsze, że tworzysz jedną z bardziej zabawowych odmian hip-hopu w tym kraju, a jesteś centrum towarzyskich sporów. Skąd się to bierze? Matka z ojcem nauczyli mnie, że jak masz swoje zdanie, to je mówisz. A jak masz swoje zdanie, które jest inne niż zdanie innych, to też je mówisz – a nie okłamujesz, żeby było ci łatwiej. I wszystkie te sytuacje z dissami wynikały z jakiejś historii. To nie ja byłem źródłem, ja się po prostu ustosunkowywałem do tego, co ktoś powiedział. Jest wielu raperów w Polsce, którzy boją się zareagować na zaczepki innych w tekstach, a ja odpowiadałem. W pewnym momencie uznałem, że mogę sobie darować, gdy dissujemnie siódma liga osiedlowa, bo mnie już to nie robi. Na Rysiu [Ryszardzie Andrzejewskim, znanym jako Peja - przyp. aut.] skończyłem, bo mnie nazwał „kurwą z TVN-u”, a tak naprawdę wzięło się to stąd, że powiedziałem coś, co inni tylko myśleli – skrytykowałem go, bo to, co się stało w Zielonej Górze [incydent związany z pobiciem jednego ze słuchaczy na koncercie - przyp. aut.], nie było fajne. Peja w rozmowie przyznał mi rację, a pojechał na mnie, żeby zachować twarz wobec innych. Ja za to nagrałem na niego kawałek. Przez ten cały diss z Rysiem nie ubliżyłem mu – zresztą wcześniej Rysiu mnie lubił, nagle zrobiłem się niefajny, co znaczy, że ktoś tutaj oszukuje. Może nie lubią cię dlatego, że zarabiasz pieniądze i tego nie ukrywasz. To jest postawa rzadka. Z tych samych powodów, o których ci mówiłem. Hip-hop jest taki fajny, bo ma mówić, jakie jest życie. To nie są oszukane kawałki o orła cieniu, to są realia. I tego się musimy trzymać – i ja nie mam prawa narzekać, nie chcę też ludzi oszukiwać. Urodziłem się w Warszawie? Urodziłem się. Moi rodzice są prawnikami? No są, co nie znaczy, że są od razu milionerami. Wszyscy w domu mieli wideo, myśmy nie mieli – i w jednych butach cały rok. Dorobili się już wtedy, gdy ja się wyprowadziłem z domu – a pomogli mi w ten sposób, że paru rzeczy mnie w życiu nauczyli. Pół swojej młodości spędziłem na klatce schodowej – ćpałem, piłem browary i rozrabiałem. Ale nie kreuję się na kogoś takiego. Dopiero po 15 latach skumałem, że od innych trudno oczekiwać mówienia o sobie prawdy. Logika wskazywałaby na to, żeby po tylu latach przebywania w tym samym towarzystwie, ludzie raczej sobie pomagali niż przeszkadzali w robieniu kariery. Dokładnie stary, tym bardziej, że robię trochę inną muzykę niż moi koledzy hiphopowcy. Jedne kawałki mi się podobają, inne nie, ale szanuję to, co oni robią. I tego samego oczekuję od innych – poszanowania. To się zmienia latami, bo do tego trzeba zmienić mentalność ludzką. Zawiść, to wszystko wynosi się z domu. Po przełomie 1989 roku jednym zaczęło się powodzić, innym nie. Jeśli gówniarz w domu słyszy, że wszystko jest złe, że ten ukradł, tamten ukradł... Z drugiej strony to zniechęcenie było zapleczem dla eksplozji hip-hopu w Polsce. Może i tak, ale ważne dla powstania tej muzyki i jej rozwoju u nas było przede wszystkim to, że jest łatwa do wykonywania. Nie musisz mieć nic, żeby rapować. Przy komputerze, na którym robiłem płyty „Waszafski deszcz” i mój iPhone dziś jest jak CIA i NASA razem wzięte. Koszt sprzętu do nagrywania sprzed dziesięciu lat, to dzisiaj 50 zł, razem z monitorem. I na tym można zrobić przyzwoity kawałek. Dlatego tylu młodych ludzi się tym zainteresowało. Na moim podwórku było trzech raperów zanim ja zacząłem działać. Nawet chcieli mnie wziąć do zespołu. Koleś zapraszał mnie, żebym u niego coś zarapował - już wtedy, gdy znałem się z Voltem. Wyobraź sobie, jaką gościu miał minę, gdy cztery lata temu przywiózł mi pizzę. Jego spojrzenie – gdy wypowiadał tylko „Trzydzieści cztery pięćdziesiąt” - to było wszystko. Teraz podobnie - dzieciaki widzą, że sąsiedzi z bloku obok założyli skład, że ktoś kolejny założył, więc i oni mogą. Niektórzy zwracają uwagę na to, że te dzieciaki mają teraz za łatwo. To jest złożona sprawa, bo wtedy było nas kilku i nie było Internetu, teraz są tysiące – i Internet. I masz większą konkurencję, trudno się przebić. A wtedy może mieliśmy łatwiej, szczególnie gdy już się komuś udało dostać do Radia Kolor. To był nasz Internet. Myśmy zrobili demo Trzyha WWA powielane z kasety na kasetę – sprzedawaliśmy je na jammie graffti. Potem Kozak nam zrobił w powielarni 500 kaset. Pamiętam, jak Bogna Świątkowska podawała w audycji mój numer telefonu i mówiła, że będę stał w piątek od do na Waryńskiego przy sklepie żeglarskim – który zresztą cały czas tam jest – i sprzedawał z kartonika kasety po 15 złotych. To mówiła jedna kobieta w jednym radiu, a ja tych kaset sprzedałem 500 w tydzień. Teraz ludzie się cieszą, gdy mają 500 kliknięć na Youtube! To jest inna sprawa. Może Piasek się cieszy, jak ma 500 kliknięć na YT, bo GrubSon ma 20 milionów! Dziękuję, pozdrawiam! Ale to Piasek gra koncerty po 40 tysięcy na każdym pikniku. Stary, to jest dopiero paranoja! My robimy zajebistą muzykę – mówię tu nie za siebie, ale za nas wszystkich – gramy koncerty, na które przychodzą ludzie. Na jeden z nich spóźniłem się przez remonty dróg. I organizatorzy mi mówią, że odejmą mi z gaży 2 tys. zł. Podczas gdy za całą imprezę mieliśmy dostać 12 tys. Dzień wcześniej grała tam Patrycja Markowska – nie powiem ci za ile, ale to nie było 12 tys. I przyszło 100 osób! Wiem to z relacji. Tacy wykonawcy grają koncerty po 30-40 kafli i oni się jarają, że mają tysiąc obejrzeń na YouTube. A z drugiej strony są goście, którzy grają maks za dychę i mają po milionie obejrzeń. Z czego wynika takie podejście organizatorów? Jest coś takiego jak sitwa – chociaż nie jestem zwolennikiem spiskowych teorii. Czasami zdarzy mi się obejrzeć w telewizji transmisję jakiegoś koncertu typu „Dwójka gdzieś tam” i w pierwszym rzędzie stoją dziewczynki piętnastoletnie - pod obrazek, bo to się głównie liczy w telewizji, one w ogóle nie znają tekstów. Ty w telewizji występujesz nie w roli rapera, tylko prowadzącego program "Operacja tuning". Program rapowy o tej porze mógłby mieć rację bytu? To jest kwestia mentalności i określonej linii programowej różnych stacji – nie oszukujmy się. Pamiętasz, jakie kiedyś były programy młodzieżowe w telewizji? Luz, Kwant... W TVN-ie był Tenbit. I tego wszystkiego nie ma. A znalazłoby swojego odbiorcę. Robisz różne akcje i programy dla dzieci. Dlaczego? Słabo to się komponuje z rozrywkowym stylem bycia, baunsem... Bardzo dużo wykonawców hiphopowych się w to angażuje. Rysiek, chłopaki z Hemp Gru. To nie są rzeczy robione na pokaz czy z jakimś ukrytym zamysłem. To jak z tą muzyką Rycha - żeby pokazać ludziom, że można jakoś w dobry sposób wykorzystać swój czas. Robisz coś, angażujesz się, możesz coś osiągnąć – Rysiek jest przykładem tego i to trzeba bardzo szanować. Spotykasz się z tymi dziećmi – a byłem parę razy w domu dziecka – i one widzą, że coś można w życiu zrobić. Mogą tego dotknąć. Widzą, że nie jesteś wymalowanym gościem, który zachowuje się w narzucony sposób. Był taki moment, że odwiedzałem dom dziecka pod Warszawą, były jakieś tuningowane samochody - i wbiło mi się do takiego samochodu jedenaścioro dzieci. Przebywaliśmy z nimi parę godzin i wyjeżdżamy już, a tu taki mały chłopak trzyma mnie za nogę i mówi, żebym został z nim, albo go zabrał. No kurde, człowieku, łzy w oczach - to robi wrażenie. Widzisz, że dajesz ludziom nadzieję i rozświetlasz im ten chujowy momentami świat. Warto to robić. Jaka jest przyszłość dla ciebie i twoich kolegów? Peja mówi, że się czuje Rolling Stonesem. Czy ty się już przymierzasz do roli Maryli Rodowicz? Odpowiedź jest banalna: gdybyś zapytał o to samo Marylę Rodowicz 30 lat temu, to co by ci powiedziała? Moje ulubione pytanie to jest "Co będzie, jak się hip-hop skończy?". A pytał ktoś Elvisa Presleya, co będzie, jak się skończy rock and roll? Nikt nie pytał, bo się zaczął i nie skończył. Hip-hop w Stanach zaczął się 20 lat wcześniej, i widziałem ostatnio klip Dr. Dre, on ma grubo ponad 40 lat. Oni to robią cały czas! I dopóki jest we mnie ta pasja - a mam ciągle satysfakcję z tego, co robię, na nową płytę nagrałem aż 44 kawałki - będzie to autentyczne. A dopóki jest autentyczne, będzie to do ludzi docierać. Nie widzę siebie w roli człowieka odcinającego kupony od tego, co robiłem w młodości. Masz przynajmniej szansę na rolę wynajdywacza młodych talentów - z Sistars ci wyszło. Cały czas pojawiają się młode talenty. Teraz jest BRO, któremu najprawdopodobniej my wydamy płytę. To będzie następna generacja. Ale nie mam obsesji wynajdywania młodych talentów, a już szczególnie podsuwania im z miejsca umów na dziesięć lat jak kiedyś Sławomir Pietrzak Kalibrowi 44. Jak duża jest twoja firma? W Wielkim Joł [wytwórnia płytowa - przyp. aut.] zatrudniam jedną osobę. W PLNY [firma odzieżowa] zatrudniamy więcej, ale to oddzielna sprawa. Krzysiek, który jest tu kierownikiem sklepu, zaczynał od funkcji zwykłego pracownika, jest fanem Numera Raz. Nie miał pracy przez długi czas i w końcu mówię mu: "Chuju, zatrudnię cię", bo już mnie szlag trafiał. To jest fajne - po drugiej stronie Chmielnej, w bramie, sklep mają chłopaki z Molesty. Mamy sporą satysfakcję z takiego otoczenia. Na nie najtańszej ulicy w mieście. No i właśnie o to chodzi - jesteśmy na niej i jest to zajebiste. Tak postrzegam rozwój całej tej naszej kultury. To są plusy z tylu lat pracy, że po tym wszystkim chłopaki mają sklep tam, a my tu. Gramy koncerty, wydajemy płyty, ludzie je kupują wbrew pozorom, więcej na pewno niż płyt Patrycji Markowskiej czy innych. Masz w naszym kraju mnóstwo takich postaci, które zagrały 50 razy z playbacku w "Dzień Dobry TVN" - i wydają płytę, i nagle są gwiazdami, a ich płyty nigdy nawet nie trafiły na listę bestsellerów OLiS. My tam jesteśmy.
A ona pełen luz, widać było na twarzy Widocznie już zdążyli przysmażyć Trzeba oparzyć się żeby poczuć A kurewstwo biło jej z oczu Lej w kroczu, nie on pierwszy i ostatni Jeszcze trafi HIV dodatni Narkomani są podatni na to A on wszedł do bramy ze szmatą A to matoł, a to matoł Wszystko jedno desperatom Dzień dobry dla mnie
Beef między Tede a Peją z małymi przerwami ciągnie się już niemal od dekady. Jak właściwie zaczęła się wojna dwóch czołowych reprezentantów polskiej rapowej sceny i czy z perspektywy czasu nie lepiej byłoby, żeby nigdy się nie zaczęła? Na początek przedstawmy krótko dwóch głównych bohaterów najgłośniejszego beefu polskiej rapowej sceny: bohaterskiego Jacka z SND i krewkiego Ryszarda z Jeżyc. Tede Foto: Wikimedia (Pawel Dymanski) Prawdziwe imię i nazwisko: Jacek Graniecki Urodzony: 24 lipca 1976 Hometown: Służew Nad Dolinką (Warszawa) Ekipa: Sir Michu, Yakuza, WuWunio, Młody Grzech, Zgrywus Mocne strony: kąśliwy język, freestyle, ogarnięcie biznesowe Słabe strony: impulsywność, monotematyczność, poddatność na prowokacje Najlepszy wers: wystarczy, teraz weź flagę tego miasta dodaj zielone to będzie flaga rasta szacunkiem Ace jak Masta ludziom od farby i od flamastra Najgorszy wers: To nie są wierszyki krasnala Hałabały Jestem dla nich gównem, oni dla mnie to cymbały Peja Foto: Wikimedia (Błażej Pszczółkowski) Prawdziwe imię i nazwisko: Ryszard Andrzejewski Urodzony: 17 września 1976 Hometown: Jeżyce, Poznań Ekipa: Kobra, Gandi Ganda, Śliwa, Profesor Smok, Królik Underwood Mocne strony: uliczny sznyt, bezpośredniość, wiedza o hip-hopie Słabe strony: kulejący wokabularz, impulsywność, nadmierna agresja Najlepszy wers: Ja stanę po drugiej stronie barykady Nie zaakceptuję zmiany, na to nieprzygotowany W stylu, brzmieniu dobrze znany, reprezentuję biedę Od Jot do E, zwróćcie rapowi korzenie Najgorszy wers: Je, je, je ten Masta daje pięknie Znowu chce mi się siuru, chyba za chwilę pęknę Zielona Góra, 12 września, rok 2009. Peja gra koncert plenerowy z okazji imprezy Winobranie. W którymś momencie jeden z uczestników imprezy (16-latek) pokazuje raperowi środkowy palec i na jego nieszczęście Rychu jest akurat w dość konfliktowym nastroju. Ze sceny w kierunku fana padają tony rynsztokowych bluzgów, w tym niesławne już "wiecie co z nim zrobić? Rozjebać w ch*j". Słuchacze potraktowali te słowa jako zadanie do wykonania i chłopak skończył imprezę pokiereszowany. Środowisko hip-hopowe nie garnęło się do komentowania tej sytuacji, a jako pierwszy głos zabrał właśnie Tede (który na fucki pokazywane spod sceny reagował nieco inaczej). - Gratulacje Rysiu, naprawdę jestem k.... dumny, że biorę udział w tym samym przedsięwzięciu pt. "polski hip-hop". Żenada, k.... - napisał na swoi fanpage'u. Peja w odwecie poświęcił Tedemu kilka wersów podczas koncertowego freestyle'u w warszawskim Fonobarze (pamiętne pociski za współpracę z TVN) i wtedy właśnie wszystko zaczęło się na dobre. Jeśli chodzi o muzyczną stronę beefu, to obaj raperzy zamiast na jakość, postawili na ilość. Kanonadę zaczął Tede, który wypuścił N2E, czyli erratę do swojego albumu składającą się z trzech dissów na Peję. Rychu odpowiedział Tedemu trzema kawałkami (Wszystko na mój koszt, TDF (The Dick Fucker) i Gruby pojazd z Tede 3. Daje nam to łącznie sześć kawałków i jeśli do dziś nie natrafiliście na nie w sieci, to możecie śmiało dalej żyć w błogiej nieświadomości. Stan rywalizacji po pierwszej rundzie można było ocenić jako remis 1:1 i już po tych pierwszych ciosach bezstronni słuchacze zdali sobie sprawę, że pod względem tekstowym i emocjonalnym beef Tedego i Pei nie jest nawet w połowie tak dobry jak potyczki Piha z Duże Pe albo VNM-a z Jimsonem. Panowie jednak za nic brali sobie takie opinie i dopiero zaczynali się rozkręcać... Beef Tedego z Peją ciągnie się od prawie dziesięciu lat. W międzyczasie raperzy zdążyli nawyzywać się już na wszystkie znane sobie sposoby, nagrać na siebie całe płyty (tak, zarówno TDF jak i RPS wypuścili całe długogrające albumy z dissami na siebie). Z ważniejszych pobocznych akcji można wymienić jeszcze notoryczne odwoływanie poznańskich koncertów Tedego przez Peję (zagrał tam dopiero w 2016 roku) oraz poboczny beef Pei i składu Parias, z którego dowiedzieliśmy się, że Peja kiedyś smarował się oliwką, a Eldo jest biegły w żonglowaniu cytatami z Romana Dmowskiego. Wymiana potwarzy między warszawiakami a poznańskim księciem była krótka i treściwa w argumenty - po siedmiu latach od tych wydarzeń to chyba najfajniejsza rzecz, która jest pokłosiem konfliktu na linii Rychu - Tede. Sami główni bohaterowie spektaklu już dawno temu przestali nagrywać na siebie numery i konflikt przeszedł w stan zimnej wojny. Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy TVN ogłosił skład nowej edycji Agenta: Gwiazdy. Rychu Peja oficjalnie zasilił obsadę Agenta: Gwiazdy, co oczywiście spotkało się z natychmiastową reakcją Tedego. Jeśli ktoś nazywa cię ku*wą z TVN-u i robi z tego jeden ze swoich głównych argumentów w beefie, po czym sam postanawia wyruszyć do Azji żeby walczyć o zielone piórka w programie tej telewizji - nie oszukujmy się, można było się zezłościć. - Przecież to paranoja jest jak on będzie w tym Agencie, bo będzie w TVN-ie, będzie k***ą z TVN-u - pisał Tede. - Kiedyś jak znajdę chwilę, może cokolwiek opowiem. Dla mnie to naprawdę nie jest sprawa życia i śmierci w przeciwieństwie do durnia - odpowiadał mu Peja. Obydwaj panowie nadal nie przetrawili tego konfliktu i raczej nieprędko pójdą razem na koncert Public Enemy. Skoro polska scena ostatnio zajmuje się głównie nagrywaniem dissów, to może i nasi bohaterowie niedługo ponownie chwycą za mikrofony i powywlekają jeszcze trochę brudów na swój temat na światło dzienne. Ze swojej strony prosiłbym jedynie o to, żeby tym razem słuchacze dostali prawdziwą bombę, a nie nudną telenowelę moderowaną przez Kingę Rusin. Zobacz też: Tak mieszkają polscy raperzy
Tede. October 2, 2023. The song "Jest Koszt" by Tede addresses the artist's frustration with the hypocrisy and false image prevalent in the music industry. The lyrics express the artist's refusal to conform to societal expectations and the pressure to conform to popular trends. In the first verse, Tede questions the demands and expectations
W ostatnim czasie polscy raperzy bardzo chętnie udzielają się na polu figterskim. W klatce mogliśmy zobaczyć już Jongmena, Kizo, Filipka, Tomba czy Rybę. Wystąpili oni jednak na freakfightowej gali Fame MMA, która budzi wiele kontrowersji. Na gali z prawdziwego zdarzenia mogliśmy zobaczyć do tej pory tylko Popka, który czterokrotnie pojawił się na KSW. Nie były to jednak szczęśliwe występy, bo raper aż trzykrotnie przegrał i triumfował tylko z Robertem Burneiką. Być może już niedługo pojawią się jego następcy. Fu i Rest na KSW? Dwóch warszawskich raperów Fusznik i Rest Dixon37 odwiedzili dzisiaj siedzibę KSW. Czego dotyczyło spotkanie nie wiemy, ale możemy się domyślać, że jest to związane z ich ewentualną walką. – Mam plan i za ciosem idę. Przypadek? KSW? FAME MMA? FFF? FEN? – napisał tajemniczo Rest. – Grubo się Dzieje. Takie tam spotkanko. – dorzucił Fu, który również pojawił się na tle loga organizacji MMA. Być może już wkrótce panowie pojawią się na jedej z nadchodzących gal. Czy faktycznie tak będzie i czy zawalczą np. między sobą? To chyba jeszcze zbyt odległe spekulacje. Z ich lakonicznych opisów możemy wnioskować, że zwyczajnie „badają teren” i sprawdzają, która organizacja jest im w stanie zapewnić najlepsze warunki.
Remont zawsze jest kosztownym wydatkiem. Z roku na rok rosną ceny za materiały budowalne oraz usługi. Jednak w 2023 osiągnęły już poziom, który sprawia, że wiele osób odkłada wykonywanie prac na później lub decyduje się na samodzielne odświeżenie mieszkania. Co ma wpływ na cennik poszczególnych fachowców i ile trzeba będzie im zapłacić
Coraz więcej polskich raperów decyduje się na udział w gali Fame MMA. Nie ukrywają oni, że jednym z głównych powodów są warunki finansowe, które freak fightowa federacja ma podobno najlepsze na rynku. Słuchacze od dawna dopytują się także Peji i Tedego czy chcieliby zawalczyć, jeżeli otrzymaliby taka propozycję. Poznański raper jakiś czas temu powiedział, że odrzucił propozycję 1 miliona złotych z Fame MMA, czego jednak nie potwierdzili włodarze. Warszawiak zasugerował natomiast, że za 1,5 mln złotych mogłyby się rozpocząć negocjacje, ale jest świadomy tego, że nikt i tak nie wyłoży takiej gotówki. 4 miliony złotych za walkę Tedego i Peji? Wojtek Gola i Boxdel byli ostatnio gośćmi na Kanale Sportowym, gdzie promowali jubileuszową, dziesiątą odsłonę gali Fame MMA, która ma się odbyć dzisiaj, 15 maja. Jeden z dzwoniących widzów zaproponował, żeby zakontraktować walkę Peji i Tedego, dając im po 2 miliony złotych. Włodarze organizacji przyznali, że chcieliby zorganizować taką walkę, ale tak wysokie gaże są dla nich na razie nieosiągalne. – 4 miliony złotych za jedną walkę. Wyobraź sobie jaka sprzedaż musiałaby być. – komentuje Gola. – Jest to ciekawa walka. Jeżeli panowie by chcieli… i o fajnych pieniądzach dla obu stron, opłacalnych… – dodaje. – Możemy po tym programie uderzyć do Tedego i Peji ponownie. Może udałoby się coś zrobić. – mówi Boxdel. Jaka gaża zadowoliłaby Tedego? Pod koniec 2019 roku, warszawski raper powiedział, że nawet nie rozważa propozycji udziału we freak fightowej gali ponieważ nikt mu nie zaoferuje kwoty takiej, jakiej by oczekiwał. – Powiem tak, bardzo chciałbym mieć Rolls-Royce’a Phantom poprzedniej generacji. To za pół bańki można kupić. I bańkę honorarium. – ujawnił TDF, który wspomnianemu aucie poświęcił na nowej płycie „Stadium X Lecia” cały kawałek. – Za te półtorej bańki to nawet bym się karate nauczył w te trzy miesiące. – twierdzi. – Ja nie rozważam nawet tego, bo nikt mi półtorej bańki nie da. Mówię, że za półtora bańki zainteresowałbym się sportami walki, może na tej zasadzie. Nawet jak dostaniesz w mordę za półtorej bańki… ja cię proszę. Tylko tam nikt nie dostaje półtorej bańki. – dodaje. Peja odrzucił propozycję za milion złotych? „Nie składaliśmy takiej oferty” W grudniu 2019 roku głośno było o rzekomej propozycji jednego miliona złotych za walkę Peji na Fame MMA. Raper poinformował o takiej propozycji dodając, że ją odrzucił ze względu na szacunek do prawdziwych zawodników. Wiarygodność takiej propozycji podważył Rest Dixon37 twierdząc, że nie wierzy, że poznaniakowi zaoferowano tak dużą kwotę. – Fame nigdy do tej pory nikomu nie składał propozycji na tak wysokim poziomie. To są ogromne pieniądze. Na ten moment myślę, że po prostu dla nas za duże. Nie składaliśmy takiej propozycji. Faktycznie, z naszej strony była inicjatywy przez naszego wspólnego znajomego. Przekazaliśmy Rysiowi Peji informację, że jesteśmy zainteresowani walką, natomiast nie przekazywaliśmy żadnych propozycji finansowych. Zresztą uważam, że taka forma byłaby niewłaściwa – przez znajomego przekazywać informacje o ofertach finansowych, zwłaszcza na takich poziomach. Raczej traktuję tę sytuację jako dość spore nieporozumienie. Chciałbym zaznaczyć, że do składania ofert finansowych i negocjacji finansowych w Fame MMA upoważnione są dwie osoby. Jest to prezes Rafał Pasternak i ja – jestem członkiem zarządu. Tak jak jest to w KRS-ie, my jesteśmy do tego upoważnieni. Nie zwykliśmy składać ofert przez kogoś. – powiedział szef federacji Fame MMA Krzysztof Rozpara w rozmowie z Mateuszem Kaniowskim dla MMAPLtv. Czy są realne szanse na walkę Tedego i Peji? Na pewno do takiego pojedynku nie dojdzie w najbliższym czasie. Dopóki raperzy cieszą się wciąż dużą rozpoznawalnością, mają stałe źródła dochodu w postaci koncertów i sprzedanych płyt ich stawka za walkę będzie na tyle absurdalnie wysoka, że federacji nie będzie na nich po prostu stać.
Plik Peja Diss Na Tede Wszystko na Mój Koszt "Rychu Peja SoluFka".mp3 na koncie użytkownika RadioFresh • folder Dissy • Data dodania: 1 mar 2013 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.
3 miesiące temu 20 sierpnia 2023. Przez. Mariusz Jop. Tede i Marcin Miller opublikowali w tym roku wspólny numer, a teraz także zagrali razem na festiwalu dico-polo. Raper był gościem specjalnym na Ogólnopolskim Festiwalu Muzyki Tanecznej. KUP BILETY - Tour The Beat | Warszawa 9.12.
NcCIcyb. 5akqo9yxqw.pages.dev/1375akqo9yxqw.pages.dev/2395akqo9yxqw.pages.dev/175akqo9yxqw.pages.dev/2065akqo9yxqw.pages.dev/1455akqo9yxqw.pages.dev/2225akqo9yxqw.pages.dev/305akqo9yxqw.pages.dev/765akqo9yxqw.pages.dev/167
tede wszystko na nasz koszt